Pewnego wiosennego dnia tata zawołał Kubę do ogrodu.
– Synku, mamy zadanie do wykonania. Właściwie Ty masz zadanie. Trzeba zbudować murek.
– Ja? Murek? Jaki murek?
– Tak. Ty synku. Murek. Taki murek z kamieni. Będzie tu bardzo pasował. Mama z Babcią już ustaliły, gdzie będzie dokładnie stał i narysowały projekt.
Kiedy Kuba spojrzał na rysunek, nogi się pod nim ugięły i powiedział tylko:
– Taki wielki? Mam go zbudować sam? Przecież to niemożliwe!
– Zobaczysz, że to jak najbardziej możliwe i że świetnie sobie poradzisz. Zrobimy tak. Mamy kwiecień a wystarczy, jeśli murek stanie tutaj do jesieni. Jutro Pan Staszek przywiezie wywrotką całą górę kamieni. Wtedy powiem Ci, co zrobimy.
Kuba całe popołudnie myślał tylko o jednym. W głowie krążyło słowo “niemożliwe”. Sam mówił do siebie prawie na głos:
– Taki ogromny mur? Tyle kamieni? I ja mam to zbudować sam? Przecież to jest nie do zrobienia.
Na drugi dzień, kiedy wrócił ze szkoły, od razu pobiegł do ogrodu za domem. Tata już na niego czekał razem z pokaźną górą kamieni do budowy murku.
– Cześć synku. Jak w szkole? Wszystko dobrze?
– Tak tato. Wszystko ok. Tylko nie mogłem się skupić na lekcjach przez to zadanie, o którym mówiłeś.
– Przez murek? – Tata uśmiechnął się. – Naprawdę nie masz się czym martwić. Już Ci wszystko tłumaczę.
Pan Żaba wziął do ręki jeden z kamieni, podał go chłopcu i powiedział:
– Weź go do ręki. Zobacz. Wybrałem takiej wielkości kamienie, żebyś bez problemu mógł je podnieść i położyć nawet na szczycie murku. Ich waga też jest odpowiednia. Prawda?
Kuba przejął kamień, uniósł lekko w górę jak gdyby ważąc go w rękach i powiedział:
– Nie jest źle. Podniosę bez problemu.
– Świetnie. Pamiętasz? Wczoraj mówiłem, że murek będzie potrzebny na jesień. Chciałbym teraz, żebyś o nim zapomniał.
– Zapomniał? To nie mam go budować?
Tak zapomniał. To znaczy, nie tak całkiem. Nadal masz go zbudować, ale chciałbym, żebyś przestał skupiać się na tym, co myślisz.
– Ale ja nic nie myślę. Uważam tylko, że to niemożliwe, żeby mi się udało.
– A widzisz? Uważasz, czyli myślisz o tym. I właśnie o tym “niemożliwym” masz zapomnieć.
– Tylko jak? – dopytywał Kuba, nie bardzo widząc rozwiązanie.
– Ta kartka z projektem będzie tylko Twoją pomocą. Dzięki niemu będziesz układał kamienie we właściwych miejscach, żeby murek nie był za długi ani za wysoki. A Twoim zadaniem nie będzie zbudowanie muru.
-Nie? – upewniał się chłopiec.
– Proszę Cię, żebyś każdego dnia rano przychodził tutaj i układał tylko jeden kamień w odpowiednim miejscu. Ja zadbam o to, żebyś zawsze miał do dyspozycji świeży beton w wiaderku. Do tego dzisiaj przygotuję specjalny fundament, na którym będzie stała konstrukcja.
– A jak dokładniej mam to robić?
– Po prostu za każdym razem nałożysz porcję betonu w wybranym miejscu, umieścisz tam kamień. Nie zajmie Ci to wiele czasu, dosłownie kilka chwil. Myślę też, że jesteś w stanie się za bardzo nie pobrudzić.
– I to wszystko?

– Tak. Prawie. Wieczorem zrobisz to samo, czyli każdego dnia będziesz miał do ułożenia dwa kamienie. Chciałbym, żebyś robił to najlepiej, jak potrafisz. Kamień, który będziesz układał, powinien leżeć w odpowiednim miejscu i dobrze przylegać do innych dzięki betonowi.
– Dwa kamienie dziennie? Rano i wieczorem?
– Dokładnie tak.
– Ale to zajmie wieki!
– Przekonamy się. – Tata uśmiechnął się i pogłaskał Kubę po głowie – Przekonamy się. – powtórzył jeszcze serdeczniej.
Następnego ranka chłopiec zjadł śniadanie, złapał plecak i już wybiegał do szkoły, kiedy tata zatrzymał go.
– Nie zapomniałeś o czymś?
Kuba spojrzał w dół. Buty miał na nogach. Potrząsnął plecakiem. Książki i drugie śniadanie były spakowane. Chyba o niczym nie zapomniał.
– Mam wszystko.
– Cieszę się. Jednak miałem na myśli Twoje nowe zadanie.
– Murek! – Kuba klepnął się delikatnie w czoło na znak, że sobie przypomniał.
– Nie murek Kubo. Kamień. Chciałbym, żebyś pamiętał zawsze o jednym kamieniu. To jest Twoje zadanie na teraz, dobrze?
– Dobrze tato. Już się robi.
Kuba wybiegł na ogródek. Nabrał świeżego betonu, który zgodnie z obietnicą taty czekał w wiaderku i rozsmarował go na fundamencie. Fundament to większa porcja betonu, którą tata wlał do wykopanego rowu. Rów był dość głęboki. Beton zastygł i powstało coś w rodzaju półki, na której chłopiec mógł teraz tworzyć swoje dzieło.
Na rozsmarowanym świeżym betonie położył pierwszy kamień. Spieszył się do szkoły, ale i tak chwilę zajęło mu wybranie tego początkowego. Umościł go odpowiednio, obmył ręce pod ogrodowym kranem i poszedł do szkoły.
Wieczorem Kuba był bardzo zmęczony. Biegał całe popołudnie z kolegami. Grali w piłkę, bawili się w chowanego a na koniec urządzili sobie wyścigi. Do domu wchodził prawie na kolanach. Marzył tylko o położeniu się spać, choć wiedział, że nie ominie go kąpiel i mycie zębów.
W drzwiach przywitał go tata.
– Cześć synku. Widzę, że spędziłeś fantastyczne popołudnie – uśmiechnął się.
– Skąd wiesz? – Kuba próbował wykrzesać z siebie entuzjazm, ale nie miał na to siły.
– Spójrzmy. Dziura w spodniach, kolana brudne od trawy, koszulka założona na lewą stronę. Cokolwiek robiłeś, wymagało to wiele energii. A skoro Ci się chciało, to chyba było fajnie, prawda?
– Prawda tato. Było fajnie i było męcząco. Idę prosto do łóżka – chłopiec spróbował szczęścia.
– Nie tak prędko chłopcze. – powiedział z uśmiechem tata. – Znów o czymś zapomniałeś.
– Nie zapomniałem. Liczyłem, że Ty zapomniałeś. Już idę pod prysznic.
– czyli jednak zapomniałeś. Masz najpierw jedną małą rzecz do zrobienia. Małą, ale bardzo ważną.
– Kamień? – przypomniał sobie. – Czy to naprawdę takie ważne? Ledwo stoję.
Tata wiedział, że w synku drzemie jeszcze mały zapas sił. W końcu dobrze go znał. Powiedział więc:
– Na pewno dasz radę. Poza tym jestem tutaj, żeby Ci pomóc. Chodźmy razem do ogrodu.
I poszli.
W ogrodzie tata powiedział.
– Uwierz mi, to naprawdę ważne. Możesz myśleć, że kiedy raz odpuścisz, to nic się nie stanie. I w pewnym sensie tak jest. Jednak taki wariant zostawmy na dzień, w którym rzeczywiście wykonanie zadania będzie bardzo trudne. Dziś razem damy radę. – I podsunął synkowi wiaderko z betonem.
Kuba stał już w odpowiednim miejscu, kamień miał w zasięgu ręki. Właściwie to spacer do domu będzie bardziej męczący. Postanowił szybko zrobić swoje i pójść odpocząć.
– Brawo! Wiedziałem, że dasz radę. Jestem z Ciebie dumny.
– Kuba wzdrygnął tylko ramionami. Z jednej strony cieszyła go pochwała taty. Z drugiej, teraz już naprawdę padał z nóg.
Kolejne poranki i wieczory były podobne, ale każdego dnia Kubie było trochę łatwiej. Z kilku powodów. Po pierwsze, nauczył się, jak sprawnie i szybko nakładać beton a potem równo układać kamień. Po drugie, coraz częściej pamiętał w ciągu dnia, żeby zaoszczędzić trochę sił na wieczorne zadanie. Rano też nie zapominał, co trzeba zrobić przed wyjściem do szkoły.
Po miesiącu miał położone sześćdziesiąt kamieni. Jego murek zaczynał nabierać kształtu. Teraz to go dodatkowo motywowało. Kiedy spoglądał na efekt swojej pracy, myślał sobie: “Kiedy ja to zrobiłem?”
Oczywiście były też trudne sytuacje, kiedy chęć bycia szybko gdzie indziej, na przykład na boisku w sobotni poranek, była silniejsza niż zapał do pracy. Zdarzało się to jednak na samym początku, kiedy murek był jeszcze mały. Później Kuba tak przyzwyczaił się do swojego zadania, że z czasem robił to prawie automatycznie. Raz nawet tata spytał Kubę wieczorem:
– Synku, jak dziś twoje zadanie?
Kuba wyszedł wtedy na ogródek, żeby położyć kamień i dopiero w połowie drogi przypomniał sobie, że przecież już to zrobił.
Wakacje minęły szybko. Za szybko. Letnich dni pełnych zabaw z przyjaciółmi nigdy za wiele. Jednak nadszedł czas powrotu do szkoły. Ostatniego dnia przed rozpoczęciem roku szkolnego Kuba zorientował się, że pozostały mu już tylko dwa kamienie do położenia.
Zabrał się do pracy. To, co ostatnio wychodziło mu prawie automatycznie, bez zastanawiania się, co zrobić, teraz trwało długo. Mały murarz przyglądał się temu, co stworzył. Bez pośpiechu nałożył delikatnie warstwę betonu. Jak gdyby malował obraz. Podniósł przedostatni kamień i umieścił go w odpowiednim miejscu.
Wieczorem w ogrodzie zebrała się cała rodzina. Byli dumni z małej niebieskiej żabki. Zaczekali, aż ukończy zadanie, kładąc ostatni kamień w murku a potem szczerze i z radością pogratulowali mu wytrwałości.
– Brawo synku! – głośno powiedział tata – Widzisz, jeszcze niedawno mówiłeś, że to niemożliwe albo że potrwa wieki. I co? Zrobiłeś to w niecałe pięć miesięcy Ułożyłeś prawie trzysta kamieni i stworzyłeś z nich coś, co będzie nam służyć bardzo, bardzo długo. Jak się czujesz?
– Świetnie tato. To wcale nie było takie trudne. Tylko na początku, zanim zacząłem, tak mi się wydawało. No i nie chciało mi się, kiedy kładłem pierwsze kamienie.
-Ale..? – tata zachęcał Kubę do dokończenia.
– …ale potem się przyzwyczaiłem i właściwie przestałem zwracać na to uwagę. Po prostu szedłem do ogrodu i układałem kolejny kawałek. A jak murek był coraz większy, zacząłem być z siebie dumny i miałem jeszcze większe chęci, żeby go dokończyć.
– Wiedziałem, że dasz radę! I do tego wygląda bardzo dobrze. Pracowałeś każdego dnia nad ułożeniem kamienia. Na tym się skupiałeś i to starałeś się zrobić jak najlepiej. To sprawiło, że efekt końcowy jest świetny.
– Chciałbym… – tata kontynuował – …żebyś zapamiętał tę lekcję. Kiedy będziesz zabierał się za jakieś większe zadanie, podziel je na mniejsze części a potem skupiaj się na nich i staraj wykonać jak najlepiej. Dobrze synku?
– Dobrze tato. Obiecuję. – Kuba uścisnął tatę z całych sił a mama zaprosiła wszystkich do środka, na pyszne ciasto marchewkowe i lemoniadę.

